piątek, 29 maja 2015

Pozdrowienia z San Marino.

Znalazłam dzisiaj czas i wenę twórczą aby podzielić się z Wami wrażeniami z podróży do egzotycznego dla mnie San Marino.
Wyprawa ta miała na celu udział w mini maratonie wystawowym oraz zwiedzenie Republiki San Marino, małego państwa w sercu Włoch.
Podróż trwała 5 dni (21-25 maj) i zabrałam w nią naszego słodkiego chłopaka Robiego
(Heart "N" Soul Smartness) , który na dwóch wystawach (z trzeciej zrezygnowaliśmy na rzecz zwiedzania) pięknie się zaprezentował otrzymując:
Specjalna Wystawa San Marino - CAC oraz Best of Breed (BOB)
Międzynarodowa Wystawa San Marino - res.CAC oraz res.CACIB

 
 
 

Ze specjalnej wystawy przywieźliśmy śliczną rozetkę oraz smaczne winko, które było nagrodą dla zwycięzcy rasy :)
W drugi dzień Robi otrzymał rezerwowy certyfikat na międzynarodowego championa (res.CACIB), który liczy się jako normalny certyfikat ponieważ byliśmy za przepięknym zresztą psem, który jest już międzynarodowym championem.

Pogoda niestety zupełnie nie dopisała, od pierwszego dnia podróży padał deszcz. Dopiero na czwarty dzień (ostatni) rozjaśniło się i przestało padać. Dlatego też zdecydowaliśmy się zrezygnować z udziału w trzeciej wystawie aby móc zwiedzić San Marino :) To była dobra decyzja ponieważ mogliśmy zobaczyć stare miasto, które jest na wzgórzu i z którego mieliśmy cudowne widoki - było warto :)

 








 
Nie odmówiliśmy sobie również wycieczki na oddaloną od San Marino kilkanaście km plażę w Rimini. To był świetny odpoczynek i relaks dla psów po dniach spędzonych w samochodzie i hali wystawowej.


 
 
Ktoś mógłby sobie pomyśleć szalona kobieta po co jechać 15 godzin na jakąś tam wystawę. Ja uważam, że było warto, dla pięknych widoków Alp po stronie austriackiej i włoskiej. Krajobrazy tak inne od tych polskich (również pięknych) zapierały dech w piesiach, mnogość zieleni i ogromnych przestrzeni uspokajała wewnętrznie , nastrajała nostalgicznie dając jednocześnie silę i energię. Ach dla takich przeżyć warto przejechać prawie 3000 km w obie strony. Z chęcią powtórzyłabym tą wycieczkę, kto wie może w przyszłym roku :)

 






 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz